zamiast epilogu
zamiast epilogu
chciałem pisać przypowieści
nie było ich
lecz ludzie weszli w ich ślad
ubrali w sieci słów
i pozostał mój życiorys XX przypowieściami
moja babka bezwstydnie odkryła tajemnicę
mam jeszcze na ziemi matkę
ale panna wiecznierodząca jest bezsilna
od pięciu lat wysyłam podania
na konferencjach klękam przed panem
dziś wiem
mogę wrócić na ziemię
godności ze mnie opadną
przykazania i spoiwo spłyną
wolno mi wziąć tylko instynkt
i nigdy nie spotkam pana panny i babki
moje przypowieści spisywał tańczący pajac
on znał litery w ciemnym korytarzu
jego przeszłość była moimi przypowieściami
to miłością zlani ludzie dotknęli annę
a moja przeszłość czeka zbudowania
zaiste bożostanu trzeba dla mej świątyni
a kiedy w jej miejsce legną gruzy
kiedy przypowieści staną wspomnieniem
zbuduję nowy krzyż
i pójdę bandosem w ziemski czas
a słoną skibą rozsypię swój życiorys
czekam by ziemia z małej kulki
wyrosła złotymi kłosami w ludzki świat
moja matka jest biednym człowiekiem
czas ja bronuje w każdej chwili
kurcząca się czeka szósty dzień stworzenia
tej nocy matka znajdzie w pościeli mężczyznę
i będą parowali sobą
a kiedy on zorze ją jak pole
moje myśli już w niej będą
przebiegną kanały jeziora
a kiedy będą pączkować...
otrzymam nazwisko i będę na ziemi
już ona i on
spiesznie odklejam wargi od warg
patrzę na pana i babkę
kurczę się....
I w tym miejscu kończą się notatki XX przypowieści, życiorysu który mógł mieć zakończenie.
W przypadku odczytania ich przez autora, prosimy o odebranie honorarium.
Siedlce 1980
choinki
Cykl wierszy : Część publikowana w ostatnim okresie PRL - w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych.
O, przeszłość!
O, przeszłość! Najsłabsza rzecz, którą znam, albowiem przeżyłem ją.
O, przyszłość! Jedyna rzecz ode mnie silniejsza, albowiem nie przeżyłem jej.
Teraźniejszość? Ulotna i zwiewna. Przeszłością już jest!...
Bagażnik
Mężczyzna wszedł do baru. Za kontuarem stał starszy już barman. Jego uśmiechnięta a raczej posągowa twarz, w której uśmiech zastygł, zachęcała do zawierzenia siebie. Do dania czegoś swojego. Mężczyzna podszedł i pomyślał, że mógłby zostawić tutaj swoje pieniądze. Zamówił szklankę "koktajlu dnia". W lokalu nikogo nie było prócz niech dwóch. Podany koktajl wyglądał sympatycznie. Przyozdobiony z kunsztem i estetyką artysty lubiącego symbolikę i kolory. Mężczyzna z delikatnością umoczył wargi w napoju. Poczuł jak płyn powoli spływa i wypełnia jego trzewia. Po fali ciepła jego ciało owionął chłód, który narastał i potężniał.
Później. Nie wiedział co było później. Chyba wypił cały koktajl, zapłacił i wyszedł spokojnie. Później jechał samochodem de celu swej podróży. Mijające do samochody klaksonowały, jakby chciały go poinformować o czymś. Niektóre przyzywająco mrugały światłami. Nie zwracał na nie uwagi, było mu dobrze.
Nagłe uderzenie. Nagły wstrząs. Zjechał na pobocze. Wybiegł z samochodu. Z tyłu otwarty bagażnik. Przekrzywione drzwiczki.
Ktoś chwycił go za ramię. Odwrócił się i potężnym ciosem położył nieznanego osobnika na ziemię. Tamten leżał bez ruchu, jakby nigdy nie istniał. Mężczyzna rozejrzał się wokoło. Z przestrachem w oczach patrzył na ciasnym wiankiem otaczających go ludzi. Na ściany baru, w którym zamówił szklankę "koktajlu dnia"...
Meulan 09.07.2012